Mój synuś, moja córeczka….

Gdy w nielicznych wolnych chwilach przeglądam facebooka, często muszę trzy razy spojrzeć na nazwę grupy, aby utwierdzić się, iż jestem na grupie tematycznej poświęconej psom, a nie dzieciom. „To ja ze swoją córunią”, „Mamunia daje smaczka syneczkowi”, „Moje dzieci” i tym podobne podpisy  widnieją pod zdjęciami, a jakże, psów. Ba, kilka dni temu był podobno dzień psiej mamy – i nie, nie o suki chodziło 😀 . O hodowcach często mówi się, iż są babciami i dziadkami miotu….

Cóż w tym złego?- zapytacie. Pozornie nic. Ale, tak głęboko idący antropomorfizm (słowo użyte świadomie) czasami niestety prowadzi do iluzji poznawczych, gdy osoba nie jest już w stanie obiektywnie spojrzeć na swojego psa jako przedstawiciela innego gatunku obdarzonego inną niż człowiek psychiką, innymi nieco potrzebami, inną, nazwijmy to, „moralnością”, żyjącego w bardziej niż ludzie zerojedynkowym świecie. Ulegając temu złudzeniu, dopuszczamy, by nasze poznanie stało się krzywym zwierciadłem, deformującym obraz świata, ponieważ ukazującym świat psa ex analogia humana – na wzór i podobieństwo człowieka. I w tym momencie zwykle zaczynają się problemy ☹ . Uczłowieczanie bowiem psa przynosi więcej szkód, niż pożytku – prowadzi do niezrozumienia psa i w konsekwencji do frustracji i psa, i człowieka. A frustracja, jak powszechnie wiadomo, musi być w jakiś sposób rozładowana – zwykle w niepożądany przez człowieka sposób. I wtedy na grupach pojawiają się rady rodem z Disneya: „Wystarczy dużo miłości”, „Trzeba cierpliwie tłumaczyć”, „Mów do niego dużo, w końcu zrozumie”…. Nie, psu nie wystarczy sama miłość – ta miłość musi być mądra i szanująca inność gatunkową psa. Nie, pies nie zrozumie naszego cierpliwego tłumaczenia, no chyba, że towarzyszyć będą mu zrozumiałe dla psa środki przekazu (na przykład mowa ciała). Nie, pies nie rozumie naszego potoku słów, choć oczywiście może rozumieć pojedyncze, znane mu słowa, a także reagować na ton głosu. Pies natomiast będzie dobrze się czuł przy człowieku, który jest dla niego wsparciem, opoką, czytelnym, konsekwentnym przewodnikiem, który zaspakaja jego potrzeby i rozumie jego inność, a nie tylko „mamusią” czy „tatusiem”.

Powiecie, że przesadzam. Być może, być może 😉 😉 😉.